Koncept zastosowany w “W głowie się nie mieści” był genialny w swojej prostocie, ale zarazem reprezentował bardzo złożony problem. Twórcy dokonali bowiem w animacji bardzo trudnego zadania, aby w przystępny sposób pokazać działanie ludzkiej psychiki za pomocą emocji drzemiących w każdym z nas. Na bohaterkę wybrali dziewczynkę, Riley, bo jak wiadomo najszlachetniejsze i najlepsze w swojej prostocie są właśnie emocje dzieci. To był strzał w dziesiątkę, bo z idei wyszła znakomita opowieść. Gdy ogłoszono sequel, w mojej głowie zaraz powstała myśl, jak można dorównać tak genialnej produkcji? Okazuje się, że pojawił się kolejny, znakomity w swojej prostocie pomysł – ukazanie za pomocą emocji procesu dojrzewania Riley. Jak każdy z nas wie, jest to okres, w którym rzeczone emocje dochodzą do głosu ze zdwojoną siłą, ale do tego dochodzą jeszcze nowe, które kształtują naszą osobowość. Czasem nie tak, jakbyśmy tego chcieli. Tych, którzy zastanawiali się czy historia w kontynuacji wypali pragnę uspokoić. Jest naprawdę dobrze. Może produkcja nie zaskoczy już widzów swoją odkrywczością, jak to zrobiła poprzednia część, ale nadal trzyma bardzo dobry poziom.
Przede wszystkim nowy film Pixara może uspokoić kinomanów, którzy po ostatnich produkcjach animowanych od Disneya, zaczęli wątpić, że firma może odzyskać swoją magiczność i wyjątkowość w tym gatunku. Wystarczył dobry pomysł, reżyser, który wie jak sprawić, żeby w pełni wybrzmiał w historii i mamy coś, co cieszy serce każdego filmomaniaka. Bowiem “W głowie się nie mieści 2” wygrywa przede wszystkim bardzo dobrym, przemyślanym na każdym kroku scenariuszem. Meg LeFauve i Jon Zack, odpowiedzialni za skrypt, bardzo dobrze spojrzeli świeżym okiem na to, co zażarło w pierwszym filmie i postanowili wpleść do udanego świata nowe elementy, które jednak nie zburzą perfekcyjnie zbudowanego rdzenia opowieści. Sprawnie wykorzystują ciekawe koncepcje i bardzo dobrze łączą je z aspektami historii, które widzowie już zdążyli pokochać. Przede wszystkim znaleźli świetny sposób, jak na ekranie pokazać proces dojrzewania nastolatki. Myślałem, że nic nie przebije, jak to zostało pokazane w “To nie wypanda”. Jednak w wypadku omawianej produkcji pięknie ukazano psychologiczną stronę tego trudnego dla każdego człowieka okresu w życiu.
Ogromne słowa uznania, że twórcom udało się sprawić, że omawiany w produkcji problem mógł w pełni wybrzmieć z całą swoją mocą. Po raz kolejny “W głowie się nie mieści” bowiem bije na głowę różne dramaty psychologiczne w szlachetności ale i trafności, w jaki podchodzi do opowiadania o ludzkich emocjach. Hasło przewodnie produkcji, czyli “Bądź sobą” wydaje się bardzo proste. Jednak w tym jak o własnej tożsamości opowiadają twórcy filmu Pixara nie ma nic prostego. Robią to z należytą głębią i przede wszystkim estymą, jaka należy się tematowi budowania własnego ja, a nawet zdrowia psychicznego. Przy tym robią to z niezwykłą lekkością, która rzekła mnie już w pierwszym filmie. Dokonują tego za pomocą znakomicie napisanych postaci. Napisać, że nasza główna piątka emocji z poprzedniej produkcji nadal wypada świetnie, to jakby nic nie napisać. Podoba mi się, że twórcy w scenariuszu jeszcze bardziej postawili na pracę zespołową Radości, Smutku, Odrazy, Gniewu i Strachu. Przez co dostajemy więcej ciekawych scen, w którym muszą rozwiązywać problemy jako team. A to dawało mi sporo, nomen omen, radości z oglądania.
Natomiast nowe emocje, które pojawiają się w filmie stanowią bardzo dobry przyczynek do opowiadania o dorastaniu. Przy tym są również naprawdę świetnie napisanymi, bardzo barwnymi bohaterami. Obawę aka Spinę ciężko nazwać antagonistką, ponieważ jej motywacje są bardzo zrozumiałe, a nawet w pewnym momencie widz może się utożsamić z jej działaniem. Znakomicie pokazano przez nią, że czasem nie warto na siłę kreować innego wizerunku na potrzeby publiki. Zazdrość stanowi rodzaj przyjemnej postaci, która kojarzy się z młodszą, wkurzającą siostrą. Natomiast Wstyd świetnie sprawdza się jako nieoczywisty comic relief w produkcji. Stanowi przy tym ciekawy kontrapunkt dla Smutku. Jednak chyba moją faworytką jest Olewka. Twórcy w ciekawy sposób pomyśleli, aby stworzyć emocję, która sama zachowuje się jak osoba z specyficznym rodzajem nastoletniego buntu. Dzięki wszystkim nowym bohaterom główny temat produkcji może wybrzmieć jeszcze lepiej.
“W głowie się nie mieści 2” to oznaka poprawy poziomu w animowanych produkcjach Disneya. Film bardzo dobrze wykorzystuje koncepcję bazową z pierwszej animacji i wnosi ją na nowy, bardzo przyjemny dla widza poziom. Jak najbardziej polecam.