Andor – Łotr 1: Geneza [RECENZJA 2. sezonu]

Andor, czyli najlepszy jak dotąd serial z uniwersum Gwiezdnych wojen, powrócił z finałowym, 2. sezonem. Oceniam bez spoilerów.

Andor
fot. Lucasfilm

Andor to zdecydowanie najlepsze, co miały nam Gwiezdne wojny do zaoferowania w XXI wieku. Nie to, żeby spin-off Łotra 1. miał jakąś wielką konkurencję. Jednak serial w swoim 1. sezonie udowodnił, że jest nie tylko jedną z najlepszych produkcji z uniwersum stworzonego przez George’a Lucasa, ale również jednym z najciekawszych seriali ostatnich lat w ogóle. Projekt dosłownie zniszczył mnie swoją epickością i dojrzałością. Po obejrzeniu całego 2. sezonu mogę zdecydowanie stwierdzić, że nowa odsłona w niczym nie ustępuję poprzednikowi. Jednym z niewielu jej minusów jest natomiast to, że chciałoby się więcej i szkoda, że serial Lucasfilm został zakończony po zaledwie dwóch sezonach, zamiast po pierwotnie zaplanowanych czterech.

Odnośnie moich słów, że chciałoby się więcej omawianej produkcji, kryje się za nimi mój największy zarzut w stosunku do Andora. Otóż koncepcja, aby dwanaście odcinków 2. sezonu podzielić, aby kolejne trzy epizody odpowiadały jednemu rokowi w historii, nie do końca sprawdziło się na ekranie. Niektóre elementy potraktowano bowiem nieco skrótowo. Przede wszystkim, na początku za mało było Andora w Andorze. Bowiem główny bohater gdzieś znikał między wątkami i mam wrażenie, że bardziej skupiono się na innych postaciach niż na tytułowym szpiegu Rebelii. Dlatego wielka szkoda, że nie zdecydowano się na więcej sezonów, ponieważ w niektórych momentach w trakcie omawianego sezonu miałem wrażenie, że gdzieś mnie ominęły jakieś ważne sceny.

Nowa odsłona serialu rozkręca się powoli, ale gdy już zacznie, to jest to coś wyjątkowego i wartego pokazania na jak największym ekranie, aby oddać całe piękno i brutalność świata przedstawionego. Jeśli istnieje kategoria seriali, które powinny być pokazywane w kinie, to Andor znajduje się w czołówce zestawienia. Szczególnie ósmy odcinek powinien być pokazywany na jak największym ekranie, bo dawno w kinie nie widziałem tak dobrze zrealizowanej i zagranej sekwencji akcji z ogromnym tłumem w roli głównej. Zatem epicki pierwiastek nadal ma się dobrze w produkcji. Chociaż sam najwięcej frajdy miałem z tych pełnych napięcia sekwencji związanych ze szpiegowskim rzemiosłem głównego bohatera. W bezspoilerowej recenzji nie mogę ujawnić o jakie konkretnie sekwencje chodziło, ale dziewiąty odcinek to prawdziwy majstersztyk budowania suspensu na ekranie, podobnie jak epizod dziesiąty, który dodatkowo jest przesiąknięty wielkimi emocjami.

Twórcy doskonale pomieszali gatunki w nowej odsłonie produkcji. Dostajemy zatem zarówno widowisko wojenne, thriller szpiegowski, mocne, dorosłe sci fi, a nawet dramat rodzinny. Wszystko to otrzymałem w idealnych proporcjach. Poszczególne wątki bohaterów przenikają się ze sobą idealnie. Doskonałym przykładem jest element fabuły dotyczący Mon Mothmy i jej relacji z Luthenem, który mocno wybrzmiewał w poprzednim sezonie. W tym otrzymuje on dodatkowy ładunek emocjonalny, który działa. Obydwoje nie są postaciami będącymi większymi niż życie figurami, ale zwykłymi ludźmi, ze swoimi wewnętrznymi rozterkami. Jeden z odcinków znakomicie w końcu przybliżył Luthena jako bardziej ludzką personę. W fantastycznym kierunku poszły również wątki Dedry i Syrila. Na początku miałem z nimi problem, jednak w końcu znalazły się na tak mrocznych torach, że tylko mogłem przyklasnąć.

Andor
fot. Lucasfilm

Jestem ogromnym fanem wątku Keyli w 2. sezonie. Jak w poprzedniej odsłonie miałem ją za ciekawą, ale niekoniecznie bardzo sprawczą postać drugoplanową, tak w omawianej odsłonie jej wątek to prawdziwe złoto scenopisarstwa. Jest w odpowiednich proporcjach dramatyczny, emocjonalny, smutny i trzymający w napięciu. Prawdopodobnie Keyla stała się jedną z moich ulubionych postaci w serialach w ostatnich latach. W tym wszystkim Cassian Andor grany przez Diego Lunę. Miałem z samym aktorem spore problemy przy Łotrze 1. Jednak przy 1. sezonie przekonałem się do jego kreacji. W 2. serii miałem podobnie. Trochę zasnął w blokach startowych, ale z każdym kolejnym odcinkiem było lepiej. Świetnie pokazano jego relację z Bix, Luthenem czy K-2SO (znakomite połączenie grozy i komedii w dubbingu Alana Tudyka). Doskonale wypadła jego ekranowa metamorfoza z człowieka, który zaczął wątpić w swój cel w prawdziwego lidera Rebelii. Bardzo dobra rola w dorobku meksykańskiego aktora.

Andor w swoim finałowym sezonie jest tym, czym powinny być Gwiezdne wojny – znakomitym, epickim widowiskiem, który niesie ze sobą dojrzały, mocny przekaz. Jak najbardziej, z całego serca polecam.

Ocena:
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych