Gen V – recenzja 2. sezonu. Powrót do szkoły

Na Prime Video wystartował 2. sezon Gen V, spin-offu The Boys. Miałem okazję zobaczyć całą nową odsłonę. Oceniam bez spoilerów.

Gen V 2. sezon
fot. Prime Video

Gen V jest zdecydowanie ciekawym projektem, po którym początkowo nie spodziewałem się niczego wyjątkowego. Ot, takie odcinanie kuponów od uniwersum The Boys. Na szczęście 1. sezon okazał się być bardzo dobrym połączeniem produkcji superbohaterskiej, satyry społecznej i historii młodzieżowej. Miałem już okazję obejrzeć całą drugą odsłonę projektu Prime Video. Twórcy kontynuują to, co rozpoczęli w debiutanckiej serii. Jednak przy tym śmiem twierdzić, że zrobili również progres, poprawili elementy, które nie do końca działały wcześniej i wyszła z tego naprawdę bardzo dobra odsłona, którą po prostu chce się oglądać. Wiem co piszę, bo gdy siadałem do oglądania postanowiłem zobaczyć trzy odcinki i pójść spać. Skończyło się na tym, że siedziałem do późna łykając cały sezon.

Trzeba bowiem przyznać, że intryga, z którą mamy do czynienia, została naprawdę dobrze napisana i jest to chyba najsilniejszy element omawianej odsłony. Zapewne mieliście już okazję obejrzeć pierwsze trzy odcinki 2. sezonu, które wyszły. Stwierdzę, że stanowią one jedynie zarysowanie historii po powierzchni. W drugiej połowie fabuła wchodzi w takie rejony i daje tak dobre twisty, że od razu chciałem odpalić kolejny odcinek. Po prostu chciałem sprawdzić jak rozwinie się dany cliffhanger albo, co kryje się za motywacjami głównego złola. Nie wiem jak wy, ale sądzę, że dobry serial to taki, który każdym swoim odcinkiem tak buduje intrygę, że chcemy się dowiedzieć, co będzie dalej. 2. sezon Gen V robi to świetnie. Do tego historia, którą widzimy w omawianej odsłonie bardzo dobrze rozwija świat The Boys i w interesujący sposób przenika się z tym, co dzieje się w ich serialu-matce. 2. sezon jeszcze mocniej pokazuje jak obydwie produkcje istnieją ze sobą w pełnej symbiozie.

Wspomniałem głównego złoczyńcę nowej odsłony, którym jest dziekan Cipher grany przez Hamisha Linklatera. Spokojnie można go stawiać obok Homelandera w wąskiej kategorii najlepszych czarnych charakterów uniwersum The Boys. Jest to zdecydowanie znakomicie napisany i zagrany złoczyńca, z interesującą, megalomańską motywacją swoich działań. Jednak przy tym ma on bardzo dobrą historię pochodzenia. Linklater bawi się swoją rolą. Gdy przechodzi w tryb demoniczny, to się go boimy, jednak gdy za chwilę przełącza się na dziwny rodzaj mentorskiego sznytu, to jest w tym jakaś prawda. To bardzo wielowymiarowa kreacja, w której mógł sobie pozwolić na łączenie przerysowania z dramaturgiczną perełką. To najprawdopodobniej jeden z najlepszych złoli, jakich widziałem w serialach w ostatnich latach.

W Gen V oczywiście znajdziemy spory element produkcji młodzieżowej, z którym miałem pewien problem w poprzedniej odsłonie i mam niestety nadal. Gdy bowiem twórcy łączą ten gatunek z brutalnością, groteską i czarnym humorem charakterystycznym dla The Boys, to wszystko działa bardzo dobrze. Gorzej gdy scenarzyści dają nam trochę przesłodzone, romantyczne wątki, jak ten dotyczący Jordan Li i Marie. Miałem z nim problem przez cały sezon i moment, w którym zostawili mnie z nim twórcy również średnio mi podszedł. To samo tyczy się Emmy, którą, nie wiedzieć czemu, scenarzyści wciągają w jakieś romantyczne relacje, gdzie postać ma również kilka innych, o wiele ciekawszych wątków pobocznych. Zresztą Emma to moja ulubiona postać w nowym sezonie, która mimo wspomnianej kwestii romantycznej i tak się broni, głównie dzięki charyzmie Lizze Broadway.

Gen V
fot. Prime Video

Byłem ciekaw jak twórcy rozwiążą fabularnie historię Andre granego przez tragicznie zmarłego Chance’a Perdomo. Zrobili to z wielką klasą i wpletli historię Andre w sposób, który może wzruszyć. Do tego ciekawy wątek otrzymał Polarity, czyli ojciec bohatera. Został on bardzo dobrze poprowadzony, z mocnym finałem. Wydaje mi się, że w końcu drugi sezon pokazał jak dobrą postacią jest Marie. Wreszcie bohaterka otrzymała oś fabularną, jaka wykorzystuje jej genezę i atuty, pokazując, że będzie ważną bohaterką dla całego uniwersum. Jej wątek napędza historię, bardzo dobrze przeplata się z opowieścią głównego złoczyńcy, stanowi ważny element świetnie napisanej intrygi. Na plus zaliczyłbym również postać Cate, której nie polubiłem w poprzednim sezonie, a jej droga i metamorfoza, którą przeszła w nowej odsłonie zdecydowanie zaprezentowała postać w lepszym świetle.

Drugi sezon Gen V jest napędzany bardzo dobrze napisaną intrygą, która świetnie rozwija całe uniwersum The Boys. Młoda aktorska obsada cały czas daje radę, a główny złoczyńca to prawdziwy sztos. Jak najbardziej polecam.

Ocena:
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych