Gladiator 2 – Are You Not Entertained? [RECENZJA]

Gladiator 2 to jedna z najbardziej oczekiwanych premier kinowych 2024 roku. W końcu produkcja trafiła na ekrany. Oceniam jak wyszło.

Gladiator 2
fot. Aidan Monaghan/Paramount Pictures

Gladiator z 2000 roku, to dzisiaj film-pomnik i kultowa produkcja dla wielu kinomanów. Nic zatem dziwnego, że spore grono osób było nieco sceptycznie nastawionych do tego, że Ridley Scott, który nie ma ostatnio dobrej passy, bierze się za sequel widowiska. Od razu zaznaczę, że nie znalazłem się w tej grupie, ale miałem spore obawy, że reżyser z dzisiejszą formą twórczą nie podoła swojej zapewne epickiej wizji na kontynuację jednego ze swoich najlepszych dzieł w karierze. Na szczęście moje obawy przeszły już w trakcie pierwszej sceny bitewnej, która pojawia się zaraz na początku filmu. Omawiana produkcja może nie jest tak znakomita jak pierwsza część, jednak nadal to bardzo dobre, monumentalne widowisko, które ogląda się z ogromną frajdą.

Najważniejsze jednak, że Scott w swoim nowym filmie nie chce iść po śladach wybitnego poprzednika. Wytacza bohaterom i historii nową ścieżkę, która wygląda bardzo interesująco. To była moja największa obawa przed samą premierą, że Gladiator 2 będzie po sznurku przejściem według schematu, który zaprezentowała nam pierwsza część. Na szczęście okazało się, że produkcja mocno stoi na własnych nogach, nie próbuje na siłę przebić widowiska z 2000 roku czy jechać do końca seansu na sentymencie fanów do widowiska z Russellem Crowe’em. Widać to doskonale w sposobie podejścia do narracji w produkcji i nakreślenia tła społeczno-politycznego. W tym wypadku, główny bohater Lucjusz nie jest tylko aniołem zemsty, ale również pewną nieoczywistą odtrutką na chorobę władzy i zepsucia, która gnębi Rzym i sprawia, że miasto gnije od środka. Bardzo podobało mi się takie potraktowanie drogi bohatera w historii.

Nad warstwą narracyjną jednak zdecydowanie rządzi warstwa wizualna. Napisać, że Gladiator 2 to epicki film, to tak jakby nic nie napisać. Już po pierwszym zwiastunie widać było, że Scott zadbał o rozmach produkcji. Rzeczywiście, jeśli chodzi o sekwencje batalistyczne, to nie ma się do czego przyczepić. Już bitwa otwierająca widowisko między wojskami Rzymu i Numidii pokazała, że mamy do czynienia z produkcją na najwyższym poziomie realizacyjnym. Dlatego omawiany film należy oglądać na jak największym ekranie kinowym, aby przeżycie było najmocniejsze. Chociaż nie da się ukryć, że w sferze wizualnej pojawiły się pewne niedoróbki, co mnie bardzo dziwi, ponieważ ekipa miała sporo czasu na dokończenie projektu. Niestety małpy z jednej ze scen na arenie, które powstały komputerowo, nie prezentowały się dobrze. O wiele lepiej było, gdy w sekwencji z walką z nosorożcem użyto trochę CGI i animatroniki. Jest kilka niedociągnięć w sferze efektów wizualnych, ale na szczęście oprócz wspomnianych małp nie przeszkadzają one w odbiorze epickości widowiska.

Ridley Scott na osobę, która miała trzymać na swoich barkach produkcję wybrał Paula Mescala. To ogłoszenie uznałem za dobrą wróżbę, ponieważ Mescal to bardzo dobry aktor. Chociaż zapewne znajdą się osoby, którym nie spodoba się jego sposób grania, jakby od niechcenia, z użyciem minimalnych środków. Jednak w omawianej produkcji poradził sobie z powierzonym mu zadaniem. Najważniejsze, że nie chce na siłę wchodzić w buty Russella Crowe’a. Robi wszystko po swojemu. Może nie jest tak charyzmatyczny jak jego poprzednik, ale swoim stonowaniem potrafi w wielu scenach dać odpowiednią dawkę emocji, aby widz poczuł podniosłość wydarzeń i ich wagę.

Jeśli natomiast chodzi o drugi plan, to prym w nim wiedzie Denzel Washington. Tak naprawdę jest on aktorem, który kradnie ten film. W każdej scenie ze swoim udziałem udowadnia, że zasługuje, aby w przyszłym roku odebrać Oscara za najlepszą rolę drugoplanową. To doskonały antagonista dla omawianej historii, o wiele lepszy niż para braci Geta i Karakalla, którzy rządzą Rzymem. Mimo całej sympatii do Josepha Quinna, nie mogę uznać jego kreacji Gety jako coś udanego. Trochę również cieszę się, że Barry Keoghan jednak nie wystąpił w produkcji, ponieważ Karakalla to nie rola na jego spore umiejętności aktorskie. Natomiast bardzo dobrze prezentują się Pedro Pascal i Connie Nielsen. Pierwszy w roli Generała Acaciusa znakomicie pokazuje rozdarcie swojego bohatera, zmęczonego prowadzeniem wojny dla próżności dwóch cesarzy-psychopatów. Nielsen za to świetnie oddaje swój niepokój o Rzym, który dzieli z niepokojem o dwie ukochane osoby.

Nowy Gladiator to bardzo udana produkcja. Film ma pewne niedociągnięcia, jednak występują one nie w sferze narracyjnej, ale w wizualnej. Widowisko nie próbuje na siłę wykorzystywać dziedzictwa poprzednika, tylko stoi mocno na własnych nogach, a to się ceni. Po pierwszym seansie (pewnie jeszcze raz wybiorę się do kina) mogę spokojnie polecić film.

Ocena:
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych