Akademia pana Kleksa, która trafiła do kin w 2024 roku miała być nowym, interesującym spojrzeniem na kultową historię, która wyszła spod pióra Jana Brzechwy. Niestety koniec końców okazała się tylko średnim filmem, z dobrą stroną wizualną i muzyczną, ale bardzo słabą scenariuszową. Kleks i wynalazek Filipa Golarza to kontynuacja, która została zapowiedziana w scenie po napisach poprzedniego filmu. Czy tym razem dostaliśmy coś dobrego? Niestety nie. Nowa produkcja Macieja Kawulskiego powiela błędy pierwszego filmu, ale przy tym dokładając kolejne. Reżyser nie wyciągnął wniosków i zaprezentował nam kompletnie nieangażujące widowisko, które bardzo łatwo zapomnieć zaraz po wyjściu z kina.
Przede wszystkim element, który miał być siłą napędową produkcji zupełnie nie działa, a jego przedstawienie na ekranie jest karygodne. Chodzi o relację między Adą Niezgódką a Albertem. Przede wszystkim ani przez chwilę nie uwierzyłem w uczucia, które występują w więzi obydwu postaci. Każde zdanie wypowiadane w ich interakcjach, które na papierze miało chwycić widza za serce, w czasie seansu trafia jak kulą w płot. W tym wypadku nie chodzi w ogóle o braki aktorskie młodziutkich Antoniny Litwiniak oraz Konrada Repińskiego. Widać, że starają się coś wyciągnąć z tego, co dostali na papierze.
Niestety scenariusz nie pozwala im na wiele. W trakcie oglądania filmu miałem wrażenie, że brakuje w nim sporej ilości scen. Po prostu znowu relacja Ady i Alberta nie została dobrze rozbudowana, raczej potraktowano ją skrótowo. Tak nie powinno stać się z elementem fabuły, który ma ją napędzać. Coś, co miało dźwigać emocjonalny ciężar całej historii, szybko wyparowuje i zostają suche kwestie, które zupełnie nie potrafią zaangażować widza na poziomie duchowym. Dlatego pewne wydarzenia w finale, które miały mną wstrząsnąć, były mi obojętne. A wszystko przez to, że główni bohaterowie nie byli mnie w stanie zaangażować w swoją opowieść. Mam wrażenie, że zapraszające zdanie z poprzedniego filmu “Witajcie w naszej bajce” było tylko na wyrost, bo czuje się jakbym trafił do zupełnie innej historii niż twórcy omawianej produkcji.
Żeby nie było, że tylko się czepiam, to pochwalę również produkcję. W sequelu Tomasz Kot wypada bowiem zdecydowanie lepiej w roli Pana Kleksa niż to miało miejsce w pierwszym filmie. W poprzedniej odsłonie główny bohater gdzieś nam zniknął w trakcie seansu i jego potencjał nie został w pełni wykorzystany. W kontynuacji jest o wiele lepiej. Mogę stwierdzić, że sekwencja, w której Kleks próbuje przejść kontrolę na lotnisku spowodowała mój szczery uśmiech. Niestety Tomasz Kot to jedyna osoba z aktorskiej ekipy, która może pokazać się z dobrej strony w produkcji. Bolało mnie jak widziałem niewykorzystany potencjał Janusza Chabiora w roli Filipa Golarza. Przed seansem wydawał mi się idealnym wyborem do tak ciekawego czarnego charakteru. Niestety ostatecznie otrzymaliśmy na ekranie łotra jakich wielu, który nie zapada w pamięci. Po raz kolejny jednak zaznaczę, że to nie wina aktora, ale słabego tekstu, na którym musiał pracować. Motywacje Filipa w produkcji były kiepskie. Rozumiem, że twórcy chcieli przez pryzmat złoczyńcy podjąć temat uzależnienia dzieci od technologii, ale ostatecznie to nie wyszło. Zamiast tego dostałem megalomańskiego złola niczym z najgorszych części Bonda.
Natomiast produkcja trzyma poziom poprzedniej części jeśli chodzi o sferę muzyczną i wizualną. Zdjęcia i lokacje są po prostu piękne. Norweskie krajobrazy, które między innymi widzimy w produkcji same w sobie są bajkowe, więc idealnie pasują do historii. Kadry z filmu to coś, co zostaje w pamięci. Efekty wizualne również stoją na bardzo wysokim poziomie. Nie powstydziliby się ich spece z hollywoodzkich produkcji. Muzycznie nowy Kleks wypada znakomicie. Ścieżka dźwiękowa z filmu to coś, co nadal gra na moich słuchawkach po wyjściu z kina. Leń w wykonaniu Czesława Mozila to mój absolutny faworyt.
Kleks i wynalazek Filipa Golarza to film, który niestety nie naprawia błędów pierwszej części, a tylko je powiela. Bardzo dobra sfera wizualna i muzyczna nie może przykryć scenariuszowych braków.