Mimo, że jestem Team PlayStation, to nigdy nie grałem w “Gran Turismo”. Powód był prosty, otóż nie za bardzo lubię gry wyścigowe. Natomiast z filmami jest inaczej, bo jeśli chodzi o te o tematyce sportowej, to wyścigowe produkcje są u mnie top zaraz obok tych o sportach walki i koszykówce. Jednak nie za bardzo czekałem na nowy projekt Neilla Blomkampa. Szczególnie zastanawiałem się przed seansem, po co ten reżyser, znany ze swojego oryginalnego podejścia do filmów, bierze się za tytuł oparty na symulatorze wyścigów. Po wyjściu z kina już wiem. Blomkamp bardzo lubi eksperymentować na ekranie. I cały film wygląda tak, jakby włodarze z PlayStation Studios powiedzieli mu “chłopie masz wolną rękę, rób z tą produkcją, co ci się podoba”. I tak zrobił, bo pod względem realizacyjnym, widać w tym kreatywny umysł Blomkampa.
Przede wszystkim doskonale widać to w sposobie kręcenia scen wyścigów, które stoją na bardzo dobrym poziomie. Siedząc w sali kinowej dosłownie czułem się jakbym był na torze z zawodnikami. Pięknie kamera przeskakuje między ujęciami z toru, z kabiny kierowcy i sekwencjami z pit-stopu. Dzięki temu wszystkie sekwencje wyścigowe po prostu przypomniały mi transmisje z wyścigów między innymi Formuły 1, które uwielbiałem oglądać jako dzieciak. Jednak Blomkamp nie byłby sobą, gdyby nie postawił na wspomnianych scenach swojego, autorskiego stempla. I takim jest interesujące wrzucenie elementów gamingowych do wyścigów, choćby oznaczenie dostępnych ścieżek manewru na torze. Jest to na pewno oryginalny zabieg i w większości sekwencji bardzo subtelny, gdzie nie przeszkadza w oglądaniu. Jednak zdarzały się sceny, gdzie użycie pewnych technologicznych zabiegów przez reżysera po prostu burzyło mi frajdę z oglądania filmu. Na szczęście takich momentów nie było za wiele i ostatecznie sfera wyścigowa produkcji dostarcza kawał dobrej rozrywki.
Gran Turismo
fot. Sony/PlayStation Studios
Gran Turismo
fot. Sony/PlayStation Studios
Gran Turismo
fot. Sony/PlayStation Studios
Gran Turismo
fot. Sony/PlayStation Studios
Gran Turismo
fot. Sony/PlayStation Studios
Pod względem fabularnym “Gran Turismo” nie wyróżnia się w ogóle wśród dramatów sportowych, a nawet samych filmów o tematyce wyścigowej. Jeśli ktoś oglądał kilka produkcji spod tego szyldu, to spokojnie wie po kolei, co się stanie w omawianej produkcji i niczym nie będzie zaskoczony. To po prostu wygląda jak wzięcie szablonu pod tytułem “jak napisać scenariusz dramatu sportowego” i postępować punkt po punkcie według wskazówek. Jednak sam film wygrywa jednym aspektem. Zwycięża tym, że jest dobrym feel good movie, po którym wychodzi się z kina i jest się nabuzowanym pozytywną energią, gotowym sięgnąć po swoje marzenia. Takie przynajmniej uczycie towarzyszyło mi zaraz po wyjściu z kina (aha, recenzję również piszę zaraz po wyjściu z kina). Mimo, że nie ma w omawianej produkcji za dużo oryginalności w sferze opowiadania historii, to film pięknie pokazuje jak walczyć o swoje marzenia. Tak właściwie “Gran Turismo” to prawdziwa laurka dla marzycieli, którzy robią coś czego nie kochają, a pragną w pewnym momencie zmienić swoje życie. To film, po którego seansie poczujecie się lepiej i choćby z tego powodu polecam Wam wybrać się na jego seans.
Natomiast mam pewien problem z rozwojem głównego bohatera w produkcji. Jann jest ciekawą postacią, ale w filmie nie ma za bardzo miejsca, aby jeszcze bardziej poznać jego historię i rozterki. Dzieje się tak, ponieważ po prostu nie ma na to czasu. Tempo filmu jest tak szybkie, że czasami nasz bohater ginie pod natłokiem scen wyścigowych i innych elementów fabuły. Jednak jest to interesująca postać, chociaż chciałbym, żeby była pełniejsza. Doskonały za to jest David Harbour. Być może ta różnica wynika z kunsztu aktorskiego, ale gwiazdor “Stranger Things” kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Jego postać jest naprawdę dobrze napisana, a w połączeniu z talentem aktora dostajemy bardzo złożonego bohatera. Orlando Bloom za bardzo nie mógł się wykazać w produkcji. Zresztą sam film, to głównie projekt Archiego Madekwe i Harboura. Ich relacja jest centrum wydarzeń i to bardzo dobrze poprowadzony wątek. Trochę szkoda, że drugi plan niczym ciekawym się nie wyróżnia i jest tylko tłem dla wspomnianej dwójki.
“Gran Turismo” to film, który ma kilka sporych mankamentów. Jednak koniec końców to dobra produkcja, która oferuje sporą dawkę rozrywki. Przede wszystkim to film, po którym wyjdziemy uśmiechnięci z kina. A o to we wszystkim chodzi.