Reżyser Paweł Maślona już w “Ataku paniki” udowodnił, że bardzo zgrabnie potrafi bawić się różnymi gatunkami, ale przy tym tworząc swój interesujący, niepowtarzalny styl. No i muszę przyznać, że w przypadku filmu “Kos” kontynuuje swoją ścieżkę twórczą. Jego nowy film to coś, co spokojnie mógłby nakręcić Quentin Tarantino, gdyby zagłębił się trochę w historię naszego kraju. Swoją drogą ducha twórcy “Django” czuć w powietrzu już od pierwszej, naprawdę dobrze napisanej i zagranej sekwencji w produkcji. Maślona stworzył w swoim projekcie niepodrabialną mieszankę filmu historycznego, czarnej komedii i westernu. Na papierze to brzmi jak coś, co nie miałoby prawa udać się na naszym rynku, gdzie kino gatunkowe, choć robi się go coraz więcej, to jednak nie jest to na porządku dziennym. A jednak ku mojej uciesze powstała znakomita mieszanka, która, nie boję się tego napisać, wnosi nowego, bardzo świeżego ducha do polskiej kinematografii. Na seansie, na którym byłem, przyszli również uczniowie liceum. I jeśli takie produkcje mają oglądać w ramach nauki historii, to jak najbardziej to propsuję.
Bo “Kos” nie ma w sobie czegoś, co przeszkadza mi już od dobrych kilku lat w polskich filmach historycznych. Maślona bowiem nie zanurza się na siłę w martyrologii, aby cały czas utrzymywać na ekranie aurę podniosłości wydarzeń. Taki zabieg sprawdza się może przez pół godziny, potem w dalszej części historii staje się po prostu męczący. Natomiast w wypadku omawianego filmu reżyser zrobił doskonałą robotę. Czuje wagę sytuacji, o jakiej opowiada na ekranie, jednak przy tym potrafi podejść do niej z innej perspektywy. W “Kosie” mrok i groza wydarzeń fantastycznie łączą się z czarnym humorem i pewnym rodzajem zamierzonej groteski. Poważna historyczna opowieść została zmiksowana z rozrywkowym klimatem rodem z Hollywood w odpowiednich proporcjach. Doskonale pokazuje to jedna ze scen, w której dochodzi do spotkania antagonisty opowieści, w którego wciela się Robert Więckiewicz, z Tadeuszem Kościuszko i jego kompanem Domingo. Gdy już się wydaje, że groza wybije pod korek, otrzymujemy kilka zdań, które zaraz rozładowują atmosferę. To pokazuje, że twórcy filmu czują wagę historii, ale przy tym nie odbierają sobie okazji, aby podejść inaczej do tematu.
Nie da się ukryć bowiem, że scenariusz jest jedną z najmocniejszych stron recenzowanego filmu. Dostajemy na ekranie wciągającą, pełną znakomicie napisanych postaci opowieść, która potrafi zaserwować kilka interesujących zwrotów akcji. Scenariusz omawianej produkcji to coś, czego nie powstydziliby się nagradzani, oscarowi scenarzyści prosto z Hollywood. To przede wszystkim uniwersalna historia, która spokojnie spodobałaby się nie tylko na naszym rodzimym rynku, ale również spokojnie kupiliby ją widzowie w innych krajach. Dialogi w filmie są bardzo dobrze napisane, inteligentne, podszyte czarnym humorem, stworzone z ogromną lekkością, a mimo to trafiające w punkt z ogromną siłą. Do tego należy dodać bardzo dobrą realizację poszczególnych scen. Po pod względem technicznym “Kos” również sprawdza się znakomicie. Sekwencje strzelanin, pojedynków, wszystko to doskonale łączące w sobie rozrywkę i powagę. Chociaż nie ukrywam, że czasem montaż w niektórych sekwencjach jest troszkę za bardzo chaotyczny. Jednak to tylko mały mankament, który nie przeszkadza w odbiorze produkcji.
A w tym wszystkim dostajemy również doskonałe kreacje aktorskie. Jacek Braciak jako tytułowy Tadeusz “Kos” Kościuszko to znakomite połączenie spokoju z ogromną charyzmą. Aktor bardzo dobrze czuje swojego bohatera. Nie szarżuje z kreacją, ale mimo to, na każdym kroku czuć siłę bijącą od jego postaci. Robert Więckiewicz kreuje na ekranie fantastycznego antagonistę. Nie obnosi się z demonicznością czarnego charakteru. Podobnie jak Jacek Braciak tonuje swoją rolę, ale gdy przychodzi czas na pokazanie kłów, to wiemy, że stanowi on ogromne niebezpieczeństwo. Natomiast prawdziwym złodziejem scen jest Jason Mitchell w roli Domingo. Aktor wnosi ogromną lekkość, świetnie łączy dramatyzm z komedią w swojej kreacji. Tak naprawdę o każdym aktorze i aktorce w produkcji mógłbym pisać w samych superlatywach, ponieważ casting w produkcji to prawdziwy majstersztyk.
“Kos” to bardzo dobry film. Znakomicie zbalansowany, świetnie napisany, z wręcz wybitnymi kreacjami aktorskimi. To również znak, że polskie kino cały czas się rozwija i idzie w jeszcze lepszą stronę.