Squid Game popkulturowym fenomenem jest i tego nikt serialowi nie zabierze. Pierwszy sezon mnie zmiótł, byłem nim zachwycony. Drugi również przypadł mi do gustu, chociaż zbierał słabsze recenzje od widzów. Dlatego czekałem, co twórca produkcji Dong-hyuk Hwang przygotował na finał swojej opowieści. Po obejrzeniu wszystkich odcinków jestem jak najbardziej na tak. Przede wszystkim emocjonalna stawka historii jest w 3. sezonie o wiele większa niż to miało miejsce w poprzedniej odsłonie. Przy takim natłoku postaci ciężko nadążyć za poszczególnymi wątkami, a już zżyć się z poszczególnymi bohaterami, to wydaje się zadanie nie do wykonania.
Na szczęście twórca produkcji sprawił, że tak się stało. W nagromadzeniu bohaterów dostajemy całą paletę osobowości. Zatem każdy widz na pewno znajdzie sobie kogoś do kibicowania, ale również postacie tak napisane, aby odbiorcy ich szczerze nienawidzili. Bowiem 3. sezon pokazuje chyba najbardziej dosadnie ze wszystkich, że ludzkie bestialstwo i chciwość nie znają granic. Jest bardzo mrocznie, a niektóre decyzje fabularne twórców wręcz mogą odrzucić, choćby jedna, która pojawia się w czwartym odcinku serialu. Nie zmienia to faktu, że bardzo mocno odczułem każdą śmierć tych bardziej pozytywnych postaci. Stało się tak, ponieważ Dong-hyuk Hwang na wysokości scenariusza i ekipa aktorska już na etapie kręcenia sprawili, że dało się poczuć ogromną więź z pewnymi bohaterami (nie mogę zdradzić, o których chodzi, żeby nie zasugerować spoilerów). Wzruszałem się, wkurzałem, ale również czułem ogromny smutek w pewnych scenach.
Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że niektóre postacie w nowym sezonie były kompletnie niepotrzebne i tylko zabierały czas ekranowy tym, których wątki o wiele bardziej chciałbym zobaczyć. Nie wiem, po co była potrzebna w produkcji ta fałszywa szamanka o imieniu, którego nawet nie chce mi się sprawdzać. Każde jej pojawienie się na ekranie było po prostu irytujące. To samo tyczy się Nam-gyu, czyli podróbki Thanosa w nowym sezonie. Spokojnie można było w zamian dać więcej scen Jun-hee/zawodniczce 222. Jej wątek był zdecydowanie najbardziej emocjonalny i najlepiej napisany w finałowym sezonie. 3. sezon sprawił, że stała się jedną z moich ukochanych postaci w całym serialu. Świetnie wypadł również łuk fabularny Pani Jang/Zawodniczki 149, która otrzymała od twórców fantastyczny, mroczny, bardzo dojmujący wątek.
Gdzieś w tym wszystkim na początku sezonu zniknął główny bohater, Gi-hun. Być może wynika to właśnie z natłoku postaci, których historie prowadzone były równolegle. Jego apatia w pierwszym odcinku byłą wręcz wkurzająca. Na szczęście na wysokości końca drugiego epizodu zaczął wracać na odpowiednie tory, a skrzyżowanie jego losów i Jun-hee było trafnym wyborem scenariuszowym. Sprawnie poprowadzono również wątek naszej strażniczki 011. Już w 2. sezonie byłem fanem elementu, gdy widz mógł bardziej wejść w środowisko strażników gry. Wówczas przestali być anonimowymi ludźmi w maskach. Dodatkowo No-eul/011 dostała ciekawą, bardzo ludzką motywację i interesujący fundament pochodzenia, z dobrym finałem. To samo, choć w znacznie mniejszym stopniu otrzymałem w wątku Lidera. Dostałem kolejną, trochę bardziej ludzką jego odsłonę, ale można było dać tego więcej. Na przykład przydałby się jeden cały odcinek w środku sezonu poświęcony jego genezie.
Jeśli chodzi o kwestię najbardziej widowiskowego elementu w serialu, czyli gier, to 3. sezon dał nam znakomite sekwencje związane z śmiertelnymi rozgrywkami. Szczególnie odcinek drugi i grę, jaką w nim obserwujemy, to mistrzostwo świata, biorąc pod uwagę sposób trzymania napięcia i emocji, jakie towarzyszą widzowi w trakcie oglądania. 3. sezon dał nam dokładnie to, czego można oczekiwać od kolejnej odsłony, czyli wszystkiego pod względem rozgrywek jest więcej i brutalniej. Jest emocjonująco, a nawet w kilku momentach szokująco, czyli tak jak powinno być. Jednak mam pewne zastrzeżenia do samego finału i ostatniej konkurencji, ponieważ spodziewałem się czegoś bardziej zaskakującego i mniej podbitego patosem. Raczej zwieńczenie historii weszło na takie tory, których się spodziewałem. Na szczęście dostałem ostatnią scenę, w której gościnny występ pewnej znanej aktorki sprawił, że mentalnie rozwaliło mi głowę.
Squid Game w swoim finałowym sezonie daje to czego można się było spodziewać, czyli jeszcze więcej emocji, mroku i bardzo brutalnej rozrywki. Jest to na pewno dobre zwieńczenie całej opowieści, choć z pewnymi wadami. Koniec końców bawiłem się naprawdę zacnie w trakcie 3. sezonu.