Piep*zyć Mickiewicza – młodzi, bardzo gniewni [RECENZJA]

Piep*zyć Mickiewicza to nowy, polski dramat młodzieżowy z Dawidem Ogrodnikiem w roli nietypowego belfra. Oceniam bez spoilerów.

Piep*zyć Mickiewicza
fot. Sławomir Mrozek

“Piep*zyć Mickiewicza” to projekt z gatunku tych, po które rzadko sięga się w polskim kinie. Raczej opowieści coming-of-age i dramaty inicjacyjne to w ostatnim czasie na naszym rynku domena seriali. W wypadku omawianej produkcji postanowiono sięgnąć po opowieść w stylu “Młodych i gniewnych” w bardziej przystępnym, miejscami nawet bardzo komediowym sosie. I tak dostajemy historię uczniów klasy 2B, pełnej społecznych wyrzutków. Jeden gorszy od drugiego. Wydawać by się mogło, że ich zachowanie jest drogą prosto do przyszłości za kratami lub w kolejce po zasiłek. Jednak w końcu cały na biało (a raczej w czarnej skórze i okularach lenonkach) wchodzi Jan Sienkiewicz, nowy polonista. Wygadany, bezczelny, któremu nie po drodze z zasadami. Zatem wydaje się idealnym kandydatem na wychowawcę niesfornych uczniaków. Szybko okaże się, że może być dla nich również wybawieniem.

Omawiany film jest zbudowany na ogromnych skrajnościach. Z jednej strony mamy słabą próbę zrobienia szkolnego komediodramatu. Otrzymujemy robione od kliszy postacie. Skoro opowieść o uczniach liceum, to musimy mieć między innymi głupią, ładną dziewczynę, inteligentną alternatywkę, bad boya (a nawet kilku), śmieszka itp. No i niestety w wielu miejscach nasi główni bohaterowie są grubymi nićmi szyci. Wszystko zbudowane na schematycznych stereotypach, tak naprawdę na papierze nie ma niczego, co mogłoby spowodować, że zacząłbym interesować się losem głównych bohaterów. Do tego dodajmy robione na jednej nucie, bardzo słabe poczucie humoru twórców. Wiele żartów jest bowiem nakreślonych na poziomie szkoły podstawowej. W wielu scenach są one po prostu żenujące. Ma się ochotę zapaść pod ziemię zamiast szczerze zaśmiać.

Jednak z drugiej strony widzę w “Piep*zyć Mickieiwcza” ogromne serce twórców do zrobienia czegoś ciekawego i świeżego. Jest kilka ciekawych pomysłów, które wnoszą spory powiew świeżości. Przede wszystkim jest sporo momentów, które potrafią naprawdę wzruszyć widza, żeby został z czymś po seansie. Na plus na pewno mogę odnotować relacje między poszczególnymi postaciami. Bardzo podobało mi się jak została napisana więź dotycząca Jana Sienkiewicza i jego uczniów. Nieważne czy jest to subtelna i mająca sporo uroku relacja belfra z jedną z uczennic czy mentorsko-ojcowska z Dante. Miały one dużo serca i sprawiły, że w pewnym momencie złapałem się na tym, że szczerze kibicuje i wspieram poszczególnych bohaterów. A to chyba najważniejsze w filmie, aby stworzyć takie postacie i łączące ich sytuacje, żeby widz mógł mocno się z nimi utożsamić. I tak miałem w omawianym filmie.

Fabularnie nie otrzymujemy nic, czego nie widzieliśmy w tego typu produkcjach w ostatnich czterdziestu latach. A sam finał pozostawia sporo do życzenia, bo jest w nim tyle dziur logicznych, że już w pewnym momencie przestałem liczyć. Wydawało mi się, że montażysta gdzieś zgubił kilka scen. Jednak sama produkcja wygrywa kreacjami aktorskimi. Dobór obsady jest naprawdę dobry. Dawid Ogrodnik w roli Sienkiewicza sprawdza się znakomicie. Postać jest mocno przerysowana i aktor czasem mocno szarżuje. Jednak ostatecznie wychodzi ze swojego zadania obronną ręką. Jestem fanem kreacji Hugo Tarresa i Wiktorii Koprowskiej. Jak na absolutnych debiutantów, to miejscami trzymali produkcję na swoich barkach, z dobrym skutkiem. Sądzę, że za chwilę zawojują polski rynek filmowy, a producenci i reżyserzy będą się o nich bić.

“Piep*zyć Mickiewicza” to przedziwny film. Z jednej strony pełen słabości, z drugiej z ogromnym sercem i w wielu momentach wzruszający. Ostatecznie polecam produkcję, abyście sami wyrobili sobie zdanie. Ode mnie 6/10.

Rating
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych