Jack Reacher to postać o jednej z najdłuższych serii książkowych w historii. Zatem twórcy serialu Amazona mieli z czego wybierać, jeśli chodzi o fabułę 2. sezonu produkcji. I muszę przyznać, że “Elita zabójców” to strzał w dziesiątkę, jeśli chodzi o fundament dla nowej odsłony losów byłego żołnierza amerykańskiej armii. Dzieje się tak ze względu, że bardzo mocno zagłębiamy się w przeszłość Reachera, ale przede wszystkim poznajemy jego przyjaciół, z którymi spędził najlepszy czas w swoim życiu. A ktoś zaczyna mordować mu kumpli, więc wiadomo jak to się wszystko może skończyć. Reacher będzie bił, rozwalał i jak walec rozjeżdżał kolejne przeszkody, aby dopaść winnego.
Tytułowy bohater to tak naprawdę postać, które rzadko pisze się w dzisiejszym kinie akcji. Twardziel, ale z miękkim sercem, który pobije kilku chłopów, by za chwilę popisać się inteligencją i dedukcją i rzucić zabawnym one-linerem. Taki rodzaj bohaterów w stylu lat 80. i 90. nie zawsze bowiem sprawdza się dzisiaj na ekranie. Jednak “Reacher” udowadnia, że takie postacie są jak najbardziej potrzebne. Pierwsze odcinki 2. sezonu serialu Amazona w pełni pokazują, jak Alan Ritchson bardzo dobrze rozwija swoją kreację. Podoba mi się, jak łączy w sobie paradoksy tytułowego bohatera, jego prostotę ze złożonością, szorstkość z emocjonalnością. To sprawia, że Reacher w 2. sezonie wydaje mi się postacią jeszcze głębszą niż to miało miejsce w debiutanckiej odsłonie. Ritchson wnosi na nowy poziom charakterologiczny klasyk bohatera kina akcji minionego wieku i widać, że po prostu bawi się swoją rolą. Dlatego jestem ciekaw, jak będzie rozwijał się w kolejnych odcinkach.
Sam rozwój Reachera w 2. sezonie nie byłby możliwy, gdyby nie postacie, jakie wokół niego się pojawiają. Chodzi oczywiście o troje jego przyjaciół: Neagley, Dixon i O’Donnella. A są to bardzo dobrze napisani i zagrani bohaterowie. Maria Sten, Serinda Swan i Shaun Sipos wnoszą sporo charyzmy do swoich kreacji, dzięki temu cała trójka znakomicie sprawdza się zarówno jako autonomiczne jednostki, jak i wsparcie i straż przyboczna tytułowego twardziela. Jednak chyba najlepsze sceny w pierwszych trzech odcinkach to te, w których czworo bohaterów wchodzi ze sobą w interakcje, żartują sobie, wspominają stare czasy, walczą ze zbirami czy fundują sobie cięte riposty. To sprawia, że czekam na kolejny odcinek, żeby jeszcze raz zobaczyć ich wspólne działania na ekranie. Do tego twórcy bardzo umiejętnie używają retrospekcji, aby zagłębić się w genezę oddziału Reachera i przyjaźni ich członków. Dlatego cała historia jak na razie ma bardzo dobry ładunek emocjonalny.
Sama fabuła nowej odsłony jest jak na razie sprawnie prowadzona. Od razu zaznaczę, że czytałem powieściowy oryginał i byłem ciekaw, czy twórcy wprowadzą pewne zmiany czy będą trzymać się literackiego pierwowzoru. Intryga w serialu jest wciągająca. Mimo że znam książkę, to potrafiłem się wciągnąć przez sposób prowadzenia narracji. Scenarzyści bardzo umiejętnie budują wokół całej opowieści aurę tajemnicy, przeplatając między sobą kilka różnych wątków. Jednak robią to sprawnie i nie czuć, że któryś z nich jest zbędny w opowiadanej historii. Do tego należy dodać naprawdę dobrze zrealizowane sceny akcji. Sekwencje, w której Reacher i jego drużyna muszą zastosować się do przemocy, to prawdziwy taniec surowej brutalności i pomysłowości speców od choreografii. Zatem wszystko gra jak należy.
2. sezon serialu “Reacher” w swoich pierwszych trzech epizodach prezentuje się jeszcze lepiej od i tak dobrej, debiutanckiej odsłony. Wszystkiego jest więcej, ale przy tym można zagłębić się również w relacje poszczególnych bohaterów. Czekam na więcej.