Szogun: odcinki 1-8 [RECENZJA]

Szogun to nowy, zrealizowany z ogromnym rozmachem serial stacji FX, będący adaptacją kultowej powieści Jamesa Clavella. Oceniam bez spoilerów.

Szogun
fot. FX

“Szogun” od FX to kolejne podejście do ekranizacji powieści Clavella pod tym samym tytułem. Już pierwsze zapowiedzi pokazywały, że może to być znakomity serial. Disney+ udostępniło dziennikarzom do recenzji osiem z dziesięciu odcinków. I po ich obejrzeniu mogę śmiało stwierdzić, że to jedna z najlepszych rzeczy, jakie obejrzycie w tym roku. Przede wszystkim projekt FX został zrealizowany z epickim rozmachem, który widać na każdym kroku. Znakomicie wykonane efekty, w dużej mierze praktyczne. Bardzo dobrze wybrane lokacje, przepiękne, ale również surowe i posągowe. Sekwencje z armiami, statkami, to wszystko pokazuje, że na produkcję nie żałowano budżetu, aby zachwycić widza. Twórcy zadbali, aby epickość aż wylewała się z każdego kadru w serialu. I dlatego koniec końców mamy znakomicie zrealizowany projekt, który został dopracowany z dbałością o wszystkie detale. Wystarczy trwająca około minuty sekwencja, w której Toranaga przybywa ze swoją armią, aby zbierać szczękę z podłogi. A takich perełek jest w serialu o wiele więcej.

Do tego w parze z realizacyjnym rozmachem idzie bardzo dobra fabuła. Od razu przyznam się, że nie czytałem literackiego oryginału, więc nie będę bawił się w żadne porównania. Dlatego projekt przyjąłem z czystą kartą. No i już przy pierwszym odcinku zostałem w pełni wciągnięty w wir spisków, które zaproponowali scenarzyści. Osobom odpowiedzialnym za scenariusz udało się stworzyć na ekranie wielopoziomową intrygę, która sprawia, że widz obserwuje z ogromnym zaciekawieniem całą historię. W produkcji występuje sporo wątków pobocznych, a w głównym co chwila pojawia się jakiś nowy gracz, który wnosi swoje racje do opowieści. Na szczęście scenarzyści potrafili umiejętnie je poprowadzić w omawianych odcinkach, aby odbiorca ani na chwilę nie poczuł, że w historii dzieje się jakiś chaos.

Wszystkie elementy intrygi bardzo płynnie się ze sobą przenikają, nie ma problemów z tempem, a sama fabuła to kawał znakomitej historii, z kilkoma świetnymi twistami fabularnymi. Najbardziej lubię, gdy w opowieści do końca nie wiadomo, kto jest sojusznikiem, a kto wrogiem. I to dostałem od nowego “Szoguna”. A dialogi w serialu to prawdziwy majstersztyk. To właśnie w scenach spotkań poszczególnych postaci jest najwięcej emocji, a nie w sekwencjach akcji. Wystarczy posłuchać jak Hiroyuki Sanada, Cosmo Jarvis czy Anna Sawai podają kolejne linijki dialogów, by zorientować się, że czasem słowo jest silniejsze od miecza. Sceny narad wojennych czy spotkań Johna z Toranagą potrafią bardzo dobrze trzymać w napięciu i widz nie wie do ostatniej linijki, co się za chwilę stanie.

Zastanawiałem się jak twórcy podadzą na ekranie specyficzny rodzaj japońskiej kultury, z wieloma rytuałami, niektórymi bardzo makabrycznymi, z tamtego okresu historii. Jednak wszystko zostało zaprezentowane bardzo przystępnie. Dlatego nawet widz, który za bardzo nie interesuje się dziejami Kraju Kwitnącej Wiśni nie poczuje się zagubiony w masie zwyczajów i tradycji, jakie twórcy pokazują nam na ekranie. A robią to w bardzo umiejętny sposób. Bowiem bardzo dobrze wykorzystują postać Johna Blackthorne’a, aby zademonstrować zderzenie kultur. Znakomicie obserwuje się, jak nasz bohater odkrywa kolejne dziwne rytuały, uczy się, jak zachowywać się w trakcie rozmowy czy poznaje proste, codzienne czynności. Takie sekwencje o wiele lepiej oddają wprowadzenie w historię Japonii z tamtego okresu niż przydługie, żmudne tłumaczenia.

Twórcy również z castingiem trafili w dziesiątkę. Jestem fanem gry Hiroyukiego Sanady. I w “Szogunie” aktor pokazuje prawdziwe mistrzostwo i ogromny kunszt. Praktycznie dzieli i rządzi w każdej scenie, w której się pojawia. Znakomicie przechodzi ze spokojnych tonów Toranagi w te ostrzejsze, wręcz majestatycznie. Cosmo Jarvis w roli Jacka Blackthorne’a również bardzo dobrze oddaje siłę, ale również zagubienie w nowym świecie swojego bohatera. Chociaż nie da się ukryć, że czasami za bardzo szarżuje, to i tak potrafi nieść produkcję na swoich barkach. Jednak w tym momencie najlepszy wątek ma Anna Sawai. Tak naprawdę wcześniej znałem aktorkę tylko z “Szybkich i wściekłych 9”, ale teraz będę bacznie śledził jej karierę. Sawai bowiem fantastycznie oddaje złożoność Mariko. Jej łagodność przeplata z ogromną siłą, spokój z wewnętrznym ogniem. Aktorka bardzo dobrze odnalazła się w świetnie napisanym wątku pobocznym bohaterki, który jeszcze ubogaca samą postać. Jak na razie to najlepsza kreacja w całym serialu.

“Szogun” to w tej chwili najlepszy serial jaki widziałem w tym roku. I coś mi mówi, że może nie znaleźć produkcji, która ją pokona w moim prywatnym zestawieniu. Epicki, świetnie zagrany i znakomicie napisany. Chce się więcej takich projektów na serialowym rynku.

Ocena:
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych