The Last of Us w swoim 1. sezonie udowodniło, że można zrobić świetną adaptację gry wideo. Przy czym sam pierwowzór był pod względem narracyjnym idealnym, ale również trudnym materiałem do przeniesienia na inne medium. Jednak twórcom udało się uchwycić wszystkie niuanse w relacji głównych bohaterów, Joela i Ellie. Druga część gry, na której oparta jest najnowsza odsłona, nie została tak ciepło przyjęta przez część graczy ze względu na pewne wybory fabularne. Sam jestem fanem obydwu części, które sprawdzają się zarówno pod względem rozgrywki, jak i historii. Jednak byłem ciekaw jak osoby odpowiedzialne za serial HBO podejdą do materiału źródłowego
Pierwszy odcinek nowego sezonu jest typowym epizodem na rozbieg, aby między innymi zaznaczyć obecne realia dla bohaterów lub wprowadzić nowe postacie. Twórcy obrali bardzo spokojne tempo. Podejrzewam, że niektórym osobom omawiany odcinek może wydać się nieco nudnawy. Jednak jest w nim sporo smaczków, które wypadają bardzo dobrze. Natomiast najważniejsze jest to, że epizod sprawnie nakreśla relacje między poszczególnymi postaciami. Najsilniejszym elementem omawianego epizodu jest zdecydowanie tworząca się więź między Ellie i Diną. Isabela Merced póki co świetnie weszła w buty bohaterki. Ma ona sporą charyzmę, której się po niej nie spodziewałem. W wypadku produkcji HBO pokazuje badassowy charakter. Jej relacja z Ellie świetnie rozkwita, jest pełna emocji, ale również niewymuszonego humoru. A do tego twórcy znakomicie odtworzyli prawie jeden do jednego scenę na potańcówce z gry z udziałem bohaterek. Jak na razie zatem relacja Ellie-Dina na plus.
Trochę brakowało mi Joela w pierwszym odcinku. Twórcy poświęcili o wiele więcej czasu Ellie, dlatego drugi główny bohater został gdzieś usunięty w cień. Jednak bohater ma sceny, które chwytają za serce. Jedną z najbardziej emocjonalnych jest sekwencja w trakcie terapii z udziałem psycholog granej przez Catherine O’Harę. To postać wprowadzona specjalnie na potrzeby 2. sezonu. Scena ich sesji była w odpowiednim balansie zabawna i smutna, wręcz łamiąca serce. Ona jedna wystarczyła, aby Joel zaznaczył mocno swoją obecność w epizodzie. Trochę nie za bardzo natomiast rozumiem po co w wielu scenach, nie tylko z udziałem Joela, ale również innymi bohaterami, twórcy poszli w śmieszkowaty ton. Być może zamierzali dać widzowi odsapnąć przed bardzo mrocznymi rzeczami, które wydarzą się za chwilę. Jednak w pewnym momencie dla mnie było już za dużo żartów, które psuły emocjonalny klimat.
Wspomniałem wyżej, że pierwszy odcinek jest raczej z gatunku tych na rozbieg przed ważniejszymi epizodami. Co nie znaczy, że nie znajdziemy w nim pełnych napięcia scen akcji. Sekwencja patrolu Ellie i Diny, na której po raz pierwszy spotykają stalkera (nowy rodzaj zarażonych wprowadzonych w drugiej części gry, są inteligentniejsze od innych) to naprawdę świetnie zrealizowany moment, który również pokazuje jak zgranym duetem są wspomniane postacie. Nie za bardzo mogę natomiast coś napisać o Abby, bo jak na razie została jedynie pokazana na krótko w jednej scenie. Dlatego jej ocena po pierwszym odcinku jest niemożliwa.
Pierwszy odcinek 2. sezonu The Last of Us stanowi dobry fundament pod kolejne epizody. Świetnie przedstawia relacje poszczególnych postaci i daje nadzieję na o wiele więcej.