Oppenheimer – Scientists Assemble!!! [RECENZJA]

Oppenheimer to nowy film w reżyserii Christophera Nolana, twórcy trylogii o Mrocznym Rycerzu i Incepcji. Oceniam produkcję bez spoilerów.

Oppenheimer
fot. Universal Pictures

“Oppenheimer”i jego historia to gotowy temat na doskonały scenariusz filmu. To również idealny materiał dla Christophera Nolana i jego ambicji. Byłem ciekaw, jak twórca “Incepcji” poprowadzi historię genialnego fizyka. Jak wiadomo Hollywood ma tendencję, aby w przypadku biografii kontrowersyjnych postaci próbować przedstawiać je tylko z tej dobrej strony, bez zagłębiania się w ich mrok. Na szczęście Nolan wykorzystał w pełni materiał źródłowy i zaprezentował naukowca na ekranie z całą paletą jego zalet, ale również przede wszystkim wielu wad. Fantastyczne jest to, że reżyser właśnie poprzez pryzmat mrocznej strony osobowości określa tytułowego bohatera, snuje za ich pomocą całą historię. Nolan nie bawi się w próby wygładzania niektórych momentów z życia fizyka. I działa to z wielką korzyścią dla produkcji, ponieważ Oppenheimer jest w niej nie geniuszem, bogiem nauki, ale po prostu zwykłym człowiekiem z krwi i kości, z licznymi słabościami. Dzięki temu sama historia wydaje się bliższa sercu widza.

Sam Nolan oferuje w swojej produkcji doskonały rollercoaster wrażeń i prawdziwy gatunkowy misz masz, który o dziwo się sprawdza. Mam pewne zastrzeżenia do pierwszego aktu, ponieważ ekspozycja wydaje mi się trochę za długa, spokojnie można było ją skrócić. Jednak to tylko drobna uwaga, ponieważ im dalej w produkcję, tym lepiej. Reżyser z opowieści o Oppenheimerze robi bowiem w pewnym momencie doskonały, trzymający w napięciu thriller, by za chwilę wejść w element dramatu prawniczego. W produkcji sprawdzają się nawet elementy humorystyczne, które zostały wplecione w dialogach w niektórych scenach. Po prostu wszystko w omawianym filmie działa, jak w dobrze naoliwionej maszynie. Każda część składowa jest niczym zawodnik z najlepszego piłkarskiego teamu. Zachowuje swój indywidualizm, jednak gra dla całej drużyny do jednej bramki. Nolan doskonale poukładał historię, którą chciał opowiedzieć na ekranie i dzięki temu mimo długiego metrażu (3 godziny) nie miałem ani na moment poczucia nudy.

Oppenheimer – zdjęcia

Oppenheimer plakat

Oppenheimer plakat

fot. Universal Pictures

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures/Total Film

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures/Total Film

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures

Oppenheimer

Oppenheimer

fot. Universal Pictures

Oppenheimer plakat Oppenheimer Oppenheimer Oppenheimer Oppenheimer Oppenheimer Oppenheimer

Nie tylko pod względem opowieści nowy film twórcy trylogii Mrocznego Rycerza może zachwycić widzów. Również techniczna strona produkcji to prawdziwy majstersztyk. Aby wyciągnąć jak najwięcej z seansu, najlepiej oglądać widowisko w IMAX. Warto się do niego udać choćby dla samej sekwencji próby bomby atomowej na pustyni w Los Alamos. Dawno nie widziałem w kinie takiego sposobu budowania napięcia w oczekiwaniu na finał sekwencji, czyli w tym wypadku sam wybuch. A ten jest widowiskowy, można nawet to ująć słowem “epicki”. Już materiały zakulisowe przed premierą mówiły o tym, że nie użyto na planie CGI do nakręcenia sekwencji i gdy się ją zobaczy na ekranie, to robi ogromne wrażenie. Pozostaje tylko ukłonić się nad pracą speców od efektów specjalnych.

To samo tyczy się zdjęć. Operator Hoyte Van Hoytema po raz kolejny wywiązał się znakomicie z powierzonego mu zadania. Potrafił on wyciągnąć urok z krajobrazów, podniosłość niektórych kadrów, ale również mrok kryjący się za wieloma ujęciami. To po prostu ubogaciło produkcję. Nie należy zapomnieć również o fantastycznych, czarno-białych sekwencjach, które znakomicie wpasowały się w historię. Na ogromne słowa uznania zasługuje również Ludwig Goransson i jego muzyka. Znakomicie potrafił swoimi partyturami podbijać grozę czy podniosłość danego momentu w opowieści. Nawet plamy ciszy, które zostały zastosowane w niektórych sekwencjach genialnie potrafią budować napięcie przed wejściem właściwego motywu muzycznego.

Co do aktorskiej strony produkcji, to mamy w niej prawdziwą Ligę Mistrzów tego zawodu, nie tylko biorąc pod uwagę nazwiska, ale przede wszystkim przez to, co wyczyniają na ekranie. Ulubiony aktor Nolana, czyli Cillian Murphy, w końcu mógł zagrać główną rolę u filmowca i zrobił to znakomicie. Praktycznie kradnie każdą scenę, w której się pojawia. Potrafi dzielić i rządzić na ekranie. Jeśli nie dostanie przynajmniej nominacji do Oscara, to będzie zbrodnia Akademii. Doskonale postać Murphy’ego kontruje Groves grany przez Matta Damona. To prawdziwe złoto, oglądać tych panów razem na ekranie, gdy prześcigają się w ripostach. Spokojnie każdy z członków obsady, nie ważne czy pojawił się w dwóch scenach czy w większości filmu, mógłby otrzymać nominacje do najważniejszych nagród. Najlepszymi przykładami są Kenneth Branagh jako Niels Bohr oraz Florence Pugh jako Jean Tatlock. Nie ma ich za wiele na ekranie, jednak gdy dochodzą do głosu, to można tylko przyklaskiwać dla ich talentu. I tak jest z każdym członkiem obsady filmu Nolana. Murphy to murowany kandydat do Oscara, jednak myślę, że Robert Downey Jr. również ma w stu procentach w kieszeni obecność w piątce wybranych w kategorii dla najlepszego aktora drugoplanowego. Aktor jest znakomity w swojej kreacji. To zdecydowanie jego najlepsza rola w XXI wieku.

“Oppenheimer” to film znakomity, niemal doskonały. Fantastyczna gra aktorska, zapierająca dech w piersiach strona techniczna i bardzo dobrze poprowadzona historia decydują o tym, że będzie to mocny kandydat w sezonie oscarowym do najważniejszych nagród. Polecam.

Rating
Podziel się

DODAJ KOMENTARZ


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

secretcats.pl - tworzenie stron internetowych